Czytelnicze podsumowanie marca 2021r.
Cześć!
Jakiś czas temu od wydawnictwa Burda Książki dostałam książkę do recenzji od Bożeny Szwarc "Być mężczyzną. Co to dzisiaj znaczy?".
Książka nie jest niczym innym jak pokazaniu nam jak to z tymi facetami jest naprawdę.
Jeśli o mnie chodzi to ta książka w ogóle dla mnie może nie istnieć. To co mówią eksperci, na jakie pytania odpowiadają to już gdzieś słyszałam.
Niektóre tematy według mnie były wyolbrzymione, niektóre niepotrzebne.
Ta książka przyda się na pewno tym, którzy mają doczynienia z psychologią, socjologią. Nie polecam ludziom, którzy tak jak ja nieinteresuje się takimi tematami.
Jak tam u Was minął czytelniczo marzec? U mnie dość względnie, ponieważ udało mi się przeczytać aż 4 książki.
Pierwszą książką, którą udało(!) mi się przeczytać była "Być mężczyzną. Co to dzisiaj znaczy?" Bożeny Szwarc.
Ktoś kto dobrze mnie zna to wie, że książki naukowe i popularnonaukowe to nie mój ogródek i omijam je szerokim łukiem.Jakiś czas temu od wydawnictwa Burda Książki dostałam książkę do recenzji od Bożeny Szwarc "Być mężczyzną. Co to dzisiaj znaczy?".
Książka nie jest niczym innym jak pokazaniu nam jak to z tymi facetami jest naprawdę.
Jeśli o mnie chodzi to ta książka w ogóle dla mnie może nie istnieć. To co mówią eksperci, na jakie pytania odpowiadają to już gdzieś słyszałam.
Niektóre tematy według mnie były wyolbrzymione, niektóre niepotrzebne.
Ta książka przyda się na pewno tym, którzy mają doczynienia z psychologią, socjologią. Nie polecam ludziom, którzy tak jak ja nieinteresuje się takimi tematami.
"Jacek Krall śni o wojnie. Chyba że akurat desperacko robi wszystko, by stracić świadomość, nim nadejdą koszmary. Gdy przenosi się do Orzysza, pod skrzydła pułkownika Piotra Sadowskiego, jest na skraju wyczerpania. Wreszcie decyduje się poprosić o pomoc.
Weronika Szuwarska poniosła największą z możliwych strat. By zapomnieć o przeszłości, poświęca się pracy terapeutki. Gdy w jej gabinecie pojawia się przystojny, tajemniczy żołnierz, serce pani psycholog wreszcie się budzi. To nie będzie standardowa terapia.
Tymczasem Piotr Sadowski i jego żona Paulina muszą się zmierzyć z przeszłością, która ciągle o sobie przypomina. Ich życie znajdzie się w niebezpieczeństwie, a losy całej czwórki splotą się nierozerwalnie.".
Jak może wiecie to ja z książkami Pani Agnieszki Lingas-Łoniewskiej nie jestem w najlepszym stosunkach, a wręcz przeciwnie.
Jak również wiecie (a może i nie) w tamtym roku czytałam pierwszy tom "Bez przebaczenia" i strasznie mi się nie podobała. Miałam w planach od razu zabrać się za ten tom, ale się nie zabrałam. I dobrze 😉
Jeśli chodzi o "Bez pożegnania" to muszę Wam powiedzieć, że spodobała mi się 😧 Spodobała mi się na tyle, że spokojnie dałam jej ocenę 5/10 🌟. A dlaczego tyle? Już przychodzę z odpowiedzią.
Autorka w tej książce porusza bardzo ważną kwestię (temat), a mianowicie PTSD, czyli zespół stresu pourazowego na którą cierpiał Jacek Krall - główny bohater tej książki.
Dialogi hmm... raz były spoko, a raz były sztuczne i czasem nie na miejscu, momentami niepotrzebne.
Podobało mi się również w tej książce przeplatanie wątkami 👍co powodowało, że ja się nie nudziłam i szybciej ją przeczytałam.
Powiem Wam w tajemnicy, że gdyby nie chęć przeczytania jakiejś książki spod pióra Pani Agnieszki Lingas-Łoniewskiej to bym w ogóle po nią nie sięgnęła.
Książkę polecam pomimo, że ma parę minusów i niedociągnięć. Dziękuję wydawnictwu Burda Książki za egzemplarz do recenzji. I przepraszam👏, że zwlekałam z jej recenzją 😉.
Weronika Szuwarska poniosła największą z możliwych strat. By zapomnieć o przeszłości, poświęca się pracy terapeutki. Gdy w jej gabinecie pojawia się przystojny, tajemniczy żołnierz, serce pani psycholog wreszcie się budzi. To nie będzie standardowa terapia.
Tymczasem Piotr Sadowski i jego żona Paulina muszą się zmierzyć z przeszłością, która ciągle o sobie przypomina. Ich życie znajdzie się w niebezpieczeństwie, a losy całej czwórki splotą się nierozerwalnie.".
Jak może wiecie to ja z książkami Pani Agnieszki Lingas-Łoniewskiej nie jestem w najlepszym stosunkach, a wręcz przeciwnie.
Jak również wiecie (a może i nie) w tamtym roku czytałam pierwszy tom "Bez przebaczenia" i strasznie mi się nie podobała. Miałam w planach od razu zabrać się za ten tom, ale się nie zabrałam. I dobrze 😉
Jeśli chodzi o "Bez pożegnania" to muszę Wam powiedzieć, że spodobała mi się 😧 Spodobała mi się na tyle, że spokojnie dałam jej ocenę 5/10 🌟. A dlaczego tyle? Już przychodzę z odpowiedzią.
Autorka w tej książce porusza bardzo ważną kwestię (temat), a mianowicie PTSD, czyli zespół stresu pourazowego na którą cierpiał Jacek Krall - główny bohater tej książki.
Dialogi hmm... raz były spoko, a raz były sztuczne i czasem nie na miejscu, momentami niepotrzebne.
Podobało mi się również w tej książce przeplatanie wątkami 👍co powodowało, że ja się nie nudziłam i szybciej ją przeczytałam.
Powiem Wam w tajemnicy, że gdyby nie chęć przeczytania jakiejś książki spod pióra Pani Agnieszki Lingas-Łoniewskiej to bym w ogóle po nią nie sięgnęła.
Książkę polecam pomimo, że ma parę minusów i niedociągnięć. Dziękuję wydawnictwu Burda Książki za egzemplarz do recenzji. I przepraszam👏, że zwlekałam z jej recenzją 😉.
"Niełatwo złamać żołnierza, ale Maya Stern jest pewna, że popada w szaleństwo. Jej życie rozsypało się w gruzy wraz ze śmiercią ukochanej siostry Claire i męża, Joego. W snach krzyki zabijanych z rozkazu cywilów mieszają się z krzykami zamordowanego na jej oczach Joego. Na jawie Maya stara się pozszywać strzępki rodzinnego życia, ale jedyne, co robi, to niszczy wszystko, co pozostało.
Kiedy więc dwa tygodnie po pogrzebie na nagraniu z domowej kamery widzi Joego bawiącego się z córką, nie wie, czy może wierzyć własnym oczom. Zawsze ufała mężowi. Teraz nie może ufać nawet sobie. Ale przecież była świadkiem jego morderstwa...".
Gdy zaczęłam ją czytać w mojej głowie uroiły się 3 teorię spiskowe kto zamordował Joego. I wiecie co? Żadna z tych teorii się nie sprawdziła 😠 Ale do brzegu.
Co mnie wkurzało od samego początku to główna bohaterka. Coben Mayę od samego początku pokazał ją jako silną kobietę, która po powrocie z trudnej misji w Iraku wchodzi do kolejnej trudnej sytuacji. Ale niestety prawda jest bardzo bolesna, ponieważ Maya nie radzi sobie dosłownie z niczym, nawet z nową sytuacją. Były sceny w których Maya "już! natychmiast!" chciała odpowiedzi tylko, że... odpowiedź nic nie wnosi do danej sceny.
Fabuła według mnie momentami była chaotyczna zwłaszcza na początku książki, później w miarę była umiarkowana. Chociaż muszę Wam powiedzieć, że zdarzyły się sceny, które były bardzo nie logiczne i rozjeżdżały się w czasie, np. gdy Maya z Coreyem znajduję ciało Douglassa i w tym momencie następuje seria niewyjaśnionych zjawisk/okoliczności czegoś co nie zdarza się w realnym świecie. Oprócz USA 😉 tam mam wrażenie, że czas wpłynie zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałam 😜.
Dialogi hm... były lepsze i gorsze, ale w większości przypadków były straszne i sztuczne.
Jeśli chodzi o zakończenie, a mianowicie o ostatnie 60-70 stron to muszę Wam powiedzieć, że szczęka opadła mi do ziemi i nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji.
Książka dostaje ode mnie ocenę 6/10 🌟 i nie polecam, a zachęcam do przeczytania. Może komuś się spodoba i będzie mieć odmienne zdanie od mojego.
Kiedy więc dwa tygodnie po pogrzebie na nagraniu z domowej kamery widzi Joego bawiącego się z córką, nie wie, czy może wierzyć własnym oczom. Zawsze ufała mężowi. Teraz nie może ufać nawet sobie. Ale przecież była świadkiem jego morderstwa...".
Gdy zaczęłam ją czytać w mojej głowie uroiły się 3 teorię spiskowe kto zamordował Joego. I wiecie co? Żadna z tych teorii się nie sprawdziła 😠 Ale do brzegu.
Co mnie wkurzało od samego początku to główna bohaterka. Coben Mayę od samego początku pokazał ją jako silną kobietę, która po powrocie z trudnej misji w Iraku wchodzi do kolejnej trudnej sytuacji. Ale niestety prawda jest bardzo bolesna, ponieważ Maya nie radzi sobie dosłownie z niczym, nawet z nową sytuacją. Były sceny w których Maya "już! natychmiast!" chciała odpowiedzi tylko, że... odpowiedź nic nie wnosi do danej sceny.
Fabuła według mnie momentami była chaotyczna zwłaszcza na początku książki, później w miarę była umiarkowana. Chociaż muszę Wam powiedzieć, że zdarzyły się sceny, które były bardzo nie logiczne i rozjeżdżały się w czasie, np. gdy Maya z Coreyem znajduję ciało Douglassa i w tym momencie następuje seria niewyjaśnionych zjawisk/okoliczności czegoś co nie zdarza się w realnym świecie. Oprócz USA 😉 tam mam wrażenie, że czas wpłynie zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałam 😜.
Dialogi hm... były lepsze i gorsze, ale w większości przypadków były straszne i sztuczne.
Jeśli chodzi o zakończenie, a mianowicie o ostatnie 60-70 stron to muszę Wam powiedzieć, że szczęka opadła mi do ziemi i nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji.
Książka dostaje ode mnie ocenę 6/10 🌟 i nie polecam, a zachęcam do przeczytania. Może komuś się spodoba i będzie mieć odmienne zdanie od mojego.
"W mroźny zimowy wieczór 1935 roku w Warszawie na pograniczu świata żydowskiego i chrześcijańskiego przychodzi na świat chłopiec. Szybko okazuje się, że ma on niezwykły dar. Nim jednak udaje się go rozwinąć, wybucha wojna, straszliwsza niż którakolwiek wcześniej w historii ludzkości.
Inspirowana faktami opowieść o przyjaźni starego mistrza, kompozytora i profesora muzyki oraz małego żydowskiego chłopca, który okazuje się geniuszem. Chłopiec, który po wojnie został laureatem Konkursu Chopinowskiego i zrobił wielką karierę pianistyczną, nigdy nie zapomniał o tym, co przeżył w warszawskim getcie... Wyprowadzony na aryjską stronę w stroju dziewczynki, przez całe życie zmagał się z syndromem ocalałego: poczuciem winy, a jednocześnie odpowiedzialności, że on przeżył, podczas gdy tylu zginęło. ".
Ta książka bardzo przypominała mi film "Pianista". Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że czas i miejsce w książce i filmie jest to samo.
Ale wracając do książki to niestety nie porwała mnie aż tak bardzo, jak myślałam.
Bohaterowie byli ok, z wyjątkiem Pani Janiny, która nie zaskarbiłam mojej sympatii pod każdym względem.
Akcja nie była porywająca, ale była umiarkowana.
Nie polecam, ale zachęcam do przeczytania.
Ocena ode mnie to 7/10🌟.
Inspirowana faktami opowieść o przyjaźni starego mistrza, kompozytora i profesora muzyki oraz małego żydowskiego chłopca, który okazuje się geniuszem. Chłopiec, który po wojnie został laureatem Konkursu Chopinowskiego i zrobił wielką karierę pianistyczną, nigdy nie zapomniał o tym, co przeżył w warszawskim getcie... Wyprowadzony na aryjską stronę w stroju dziewczynki, przez całe życie zmagał się z syndromem ocalałego: poczuciem winy, a jednocześnie odpowiedzialności, że on przeżył, podczas gdy tylu zginęło. ".
Ta książka bardzo przypominała mi film "Pianista". Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że czas i miejsce w książce i filmie jest to samo.
Ale wracając do książki to niestety nie porwała mnie aż tak bardzo, jak myślałam.
Bohaterowie byli ok, z wyjątkiem Pani Janiny, która nie zaskarbiłam mojej sympatii pod każdym względem.
Akcja nie była porywająca, ale była umiarkowana.
Nie polecam, ale zachęcam do przeczytania.
Ocena ode mnie to 7/10🌟.




Mnie się ta książka Cobena podoba.ła.
OdpowiedzUsuń