podsumowanie czytelnicze sierpnia i września 2021r.
Hejka!
Początek (trochę po 1 października) październik, a ja dopiero teraz mam zamiar opowiedzieć Wam co takiego przeczytałam w sierpniu i wrześniu.
Moim wytłumaczeniem dlaczego teraz zabieram się za podsumowanie dwóch miesięcy jest to, że w połowie sierpnia mój komputer stacjonarny, a właściwie monitor po wielu latach posługi odmówił posłuszeństwa 😉 i dopiero z początkiem września inny monitor. Ale nie o tym dziś.
Co przeczytałam w sierpniu?
"Jakie barwy mają poranne marzenia? Czy proste historie mogą uleczyć zranione dusze? (...) Z dwoma ukochanymi kotami i skromnym bagażem złożonym głównie z książek Emilia wprowadza się do kamienicy, w której nikogo nie zna. Nie może otrząsnąć się z bolesnych wspomnień, tak wiele smutku było ostatnio w jej życiu. Ucieka przed światem, a jednocześnie marzy o bliskości, kojącym cieple przyjaźni. Chcąc poczuć się mniej samotna, nieśmiała dziewczyna zamieszcza na tablicy ogłoszeń dla lokatorów krótkie opowieści- o zapamiętanym z dzieciństwa, pieczonym przez mamę placku z jabłkami, o tęsknocie za tym, co bezpowrotnie minęło, o radości z drobnego upominku... Intymne listy do anonimowych adresatów. Ale nie wszystkim sąsiadom to się podoba. Sprawy przyjmują zupełnie nieoczekiwany bieg... Czy wśród obcych ludzi Emilia znajdzie przyjaciół? A w sobie siłę, aby zaufać życiu i dojrzeć w nim jasną stronę? (...)".
Ciężko jest mi cokolwiek powiedzieć o tej książce, ponieważ "Wszystkie barwy marzeń" jest książką jak dla mnie zbyt płaską. Gdy zaczęłam ją czytać, to uwierzcie mi, ale nie wiedziałam co czytam, ponieważ początek wydawał mi się strasznie chaotyczny, później w miarę upływu stron było ciut lepiej.
Plusem była relacja Emilii z kilkuletnim Nicola i jego ojcem Michelle, który non stop wisiał na telefonie, oraz relacja Emilii z Giną, starszą panią, która piętro lub dwa nad Emilią.
Jeśli chodzi o bohaterów to bardzo mnie uratowała Emilia. Od samego początku myślałam, że ona ma coś z psychiką nie tak. Od początku do końca wydawała mi się dziecinna na swój wiek. Też irytował mnie Michele. Człowiek, który jest po rozwodzie i zamiast zainteresować się bardziej o swoim synem to siedzi z nosem w telefonie i przyprowadza jakąś lafirynde. No sorry!
Mimo, że trochę czasu minęło od przeczytania tej książki to dostaje ocenę ode mnie 6/10 🌟. Tyle mogę dać. Również bardzo dziękuję @wydawnictwoliterackie za egzemplarz do recenzji.
"O północy w Czarnobylu" Adama Higginbothama jest książką, która opowiada nam historię tego co tak naprawdę stało się tego feralnego dnia, jak powstał reaktor RBMK, jego wady i zalety, historię powstania miasta Prypeć, likwidacji skutków awarii, a co najważniejsze to historię ludzi. Ludzi, którzy żyli, walczyli, którzy w jednym momencie musieli opuścić swoje dotychczasowe życie. Byli też Ci ludzie, którzy oddali swoje życie (patrz: strażacy) w imię ratowania - nie bójmy się tego powiedzieć - świata.
Od samego początku można zauważyć, że autor w tę książkę włożył mnóstwo pracy i czasu (patrz: prawie 10 lat). W "O północy w Czarnobylu" autor w świetny i zrozumiały sposób przedstawił nam (zwykłych zjadaczy chleba) budowę reaktora RBMK i co najważniejsze jak on działa, co się stanie z człowiekiem, który przyjmie dużą (śmiertelną) dawkę promieniowania, itd. Mogłabym wyliczać w nieskończoność 😉.
Książka bardzo ciekawa, strasznie zachęcam Was do sięgnięcia po tą książkę, jak i do sięgnięcia po książkę Pani Swietłany Aleksijewicz "Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości". Ode mnie książka dostaje 10/10🌟.
Co powinniście wiedzieć to napewno to, że ta książka jest inspirowana filipińskim folklorem opowieść o przyjaźni, odwadze i poszukiwaniu własnej tożsamości.
Pomimo 370 stron to książka naprawdę mi się podobała, a co najważniejsze szybko ją przeczytałam.
Jeśli chodzi o bohaterów - to dało się ich polubić - oprócz ojczyma Lalani i jego syna, którzy doprawdy byli wstrętni w każdym calu.
Również plusem tej książki była relacja Lalani z matką, oraz relacja z Hetsbiem i Veydą.
Ja osobiście zachęcam do sięgnięcia po tą książkę. Ode mnie książka dostaje mocne 8/10🌟.
PREMIERA zaplanowana została na 01.09.2021r.
Naprawdę rzadko kiedy oceniam źle książkę. Jeszcze książkę polskiej autorki.
"Miłość na wariackich papierach" Natalii Boniewicz według mnie jest książką słabą. Szukałam w tej książce jakiś plusów, ale im więcej czasu mija odkąd przeczytałam to dostrzegam więcej minusów jak plusów.
W "Miłości na wariackich papierach" największym minusem jest główna bohaterka, która to ma lat 25+, pracuje gdzieś w korpo (chyba w Warszawie), uważa się za poważną osobę, a tak naprawdę patrząc z boku to zachowuje się jak rozkapryszona 14-latka, która strzela focha praktycznie na wszystko i na wszystkich. Ale gdy ktoś jej chce coś wyjaśnić, jak daną sytuację widzi ze swojej perspektywy, to niedopuszcza go do głosu., bo po co(?), przecież ONA wie lepiej. 😜
A jeśli chodzi ogólnie o książkę Pani Natalii Boniewicz to w moich oczach ta książka przedstawia się bardzo słabo od początku do końca, które to niestety przewidziałam jak się zakończy.
Szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś lepszego, ciekawszego (OK! Główna bohaterka wylądowała przez przypadek w szpitalu psychiatrycznym - to jest temat!), ale błagam ludzie! Ten temat był potraktowany po macoszemu, tak liźnięty i tyle.
Wątek romantyczny był, ale miałam wrażenie jakby wcale go nie było.
Relacje między bohaterami średnie.
Książki nie polecam, ale zachęcam do przeczytania, aby wyrobić swoją opinię.
Książka ode mnie dostaje ocenę 3/10🌟.
Co przeczytałam we wrześniu?
Jestem już w tym wieku, że szkoła i problemy z nią związane są dawno już za mną. Ale wracając do tematu.
Jakiś czas temu, w moje ręce wpadła mi książka Michelle Quach "Cała szkoła mówi o mnie" @wydawnictwoliterackie ☺️. I o mój Boże. W trakcie czytania wróciły te wszystkie wspomnienia z zawodówki, liceum i policealnej (o gimnazjum i podstawówce wolę nie wspominać).
Eliza Quan, główna bohaterka jest licealistką i ambitną dziennikarką szkolnej gazetki "Sygnalizator". Jak dowiadujemy się na samym początku Eliza jest osobą pracowitą, zdeterminowaną, bardzo wymagającą i niezbyt miłą.
Jej głównym marzeniem i celem do którego dąży jest zostaniem redaktorem naczelnym gazetki. I Eliza jest pewna w 100%, że dopnie swego, ponieważ kto inny jak nie ona 🤔? Ale... kiedy nadchodzi czas wyborów, na horyzoncie pojawia się konkurent, niejaki Len, były bejsbolista, który od jakiegoś roku poczuł ciągoty do dziennikarstwa. A poza tym Len jest przystojny, wygadany i potrafi zjednywać sobie ludzi. I jak można się domyślić, po krótkim czasie, wybory wygrywa Len. Dla Elizy jest to mocny cios - i pisze bardzo płomienny tekst, w którym to twierdzi, że w wyborze niezdecydowały kwalifikacje, a najzwyklejszy seksizm członków redakcji. Owy tekst wzbudza ogromne emocje wśród całej szkoły, co powoduje falę hejtu, a na szafce Elizy pojawia się napis FEMINISTKA. Eliza zszokowana napisem zaczyna wszcząć feministyczną rewolucję.
Ale jest to jeden problem - ponieważ Eliza przy bliższym spotkaniu widzi u Lena, że nie ma on zbyt dużych zadatków na patriarch.
Plusem jest na pewno to, że główni bohaterowie dużo łączy, np. rozmawiają o "Makbecie", "Życiu instrukcji obsługi" Pereka - lektury, którą bardzo uwielbia Len. I takim oto sposobem relacja Elizy i Lena ze strony na stronę pomału się ociepla i... nie będę mówić jak się zakończy, ponieważ to jest niepotrzebne, i tylko zepsuło by Wam frajdę z czytania.
Co warto zaznaczyć to "Cała szkoła mówi o mnie" jest debiutem Michelle Quach, więc warto do tej książki podchodzić na chłodno, bo widać w niej minusy.
Szczerze nie wiem na ile ją ocenić, ponieważ na 10🌟 nie zasługuje, a na 1 czy 2🌟 jest zbyt dobra. Więc chyba nie będę gwiazdkować 🌟.
Jakiś czas temu, w moje ręce wpadła mi książka Michelle Quach "Cała szkoła mówi o mnie" @wydawnictwoliterackie ☺️. I o mój Boże. W trakcie czytania wróciły te wszystkie wspomnienia z zawodówki, liceum i policealnej (o gimnazjum i podstawówce wolę nie wspominać).
Eliza Quan, główna bohaterka jest licealistką i ambitną dziennikarką szkolnej gazetki "Sygnalizator". Jak dowiadujemy się na samym początku Eliza jest osobą pracowitą, zdeterminowaną, bardzo wymagającą i niezbyt miłą.
Jej głównym marzeniem i celem do którego dąży jest zostaniem redaktorem naczelnym gazetki. I Eliza jest pewna w 100%, że dopnie swego, ponieważ kto inny jak nie ona 🤔? Ale... kiedy nadchodzi czas wyborów, na horyzoncie pojawia się konkurent, niejaki Len, były bejsbolista, który od jakiegoś roku poczuł ciągoty do dziennikarstwa. A poza tym Len jest przystojny, wygadany i potrafi zjednywać sobie ludzi. I jak można się domyślić, po krótkim czasie, wybory wygrywa Len. Dla Elizy jest to mocny cios - i pisze bardzo płomienny tekst, w którym to twierdzi, że w wyborze niezdecydowały kwalifikacje, a najzwyklejszy seksizm członków redakcji. Owy tekst wzbudza ogromne emocje wśród całej szkoły, co powoduje falę hejtu, a na szafce Elizy pojawia się napis FEMINISTKA. Eliza zszokowana napisem zaczyna wszcząć feministyczną rewolucję.
Ale jest to jeden problem - ponieważ Eliza przy bliższym spotkaniu widzi u Lena, że nie ma on zbyt dużych zadatków na patriarch.
Plusem jest na pewno to, że główni bohaterowie dużo łączy, np. rozmawiają o "Makbecie", "Życiu instrukcji obsługi" Pereka - lektury, którą bardzo uwielbia Len. I takim oto sposobem relacja Elizy i Lena ze strony na stronę pomału się ociepla i... nie będę mówić jak się zakończy, ponieważ to jest niepotrzebne, i tylko zepsuło by Wam frajdę z czytania.
Co warto zaznaczyć to "Cała szkoła mówi o mnie" jest debiutem Michelle Quach, więc warto do tej książki podchodzić na chłodno, bo widać w niej minusy.
Szczerze nie wiem na ile ją ocenić, ponieważ na 10🌟 nie zasługuje, a na 1 czy 2🌟 jest zbyt dobra. Więc chyba nie będę gwiazdkować 🌟.
Lubię od czasu do czasu przeczytać o jakiejś postaci historycznej, która w mniejszy lub większy sposób przyczyniła się do historii świata lub danego kraju.
Tym razem w moje ręce za sprawą biblioteki publicznej wpadła książka Pani Ewy Kassali (chyba tak wymienia się to nazwisko?) "Maria Magdalena. Kapłanka. Dama. Apostołka." @videograf.sa
O tej osobie dowiedziałam się gdy szłam do bierzmowania i nie wiedziałam jakie imię sobie wybrać. Do momentu gdy moja mama lub któraś z koleżanek w tamtym czasie powiedziały mi o Marii Magdalenie. I od tamtej pory moim trzecim imieniem jest właśnie Maria Magdalena, i też od tamtego momentu zaczęłam interesować się historią tej postaci.
Jeśli chodzi o książkę tej autorki i w ogóle jej twórczość to jest moje pierwsze spotkanie. "Maria Magdalena..." jest drugim tomem serii "Silne Kobiety czasów Biblii".
Dużym walorem tej książki jest to, że stoi bohaterami z krwi i kości, a w szczególności główną bohaterką. W tej książce dowiadujemy się dużo ciekawych rzeczy o Marii Magdalenie i o innych, rzeczach, które są w miarę ok jak i tych niezbyt pozytywnych.
W tej książce w dużym przypadku dowiadujemy się jej życia: od narodzin, przez chwilowe życie w Egipcie i stania się kapłanką, przez życie w Jerozolimie i na końcu towarzyszeniu Jezusowi w jego drodze i nie tylko.
Książkę Pani Ewy Kassali polecam, ode mnie książka dostaje 10/10🌟.
Tym razem w moje ręce za sprawą biblioteki publicznej wpadła książka Pani Ewy Kassali (chyba tak wymienia się to nazwisko?) "Maria Magdalena. Kapłanka. Dama. Apostołka." @videograf.sa
O tej osobie dowiedziałam się gdy szłam do bierzmowania i nie wiedziałam jakie imię sobie wybrać. Do momentu gdy moja mama lub któraś z koleżanek w tamtym czasie powiedziały mi o Marii Magdalenie. I od tamtej pory moim trzecim imieniem jest właśnie Maria Magdalena, i też od tamtego momentu zaczęłam interesować się historią tej postaci.
Jeśli chodzi o książkę tej autorki i w ogóle jej twórczość to jest moje pierwsze spotkanie. "Maria Magdalena..." jest drugim tomem serii "Silne Kobiety czasów Biblii".
Dużym walorem tej książki jest to, że stoi bohaterami z krwi i kości, a w szczególności główną bohaterką. W tej książce dowiadujemy się dużo ciekawych rzeczy o Marii Magdalenie i o innych, rzeczach, które są w miarę ok jak i tych niezbyt pozytywnych.
W tej książce w dużym przypadku dowiadujemy się jej życia: od narodzin, przez chwilowe życie w Egipcie i stania się kapłanką, przez życie w Jerozolimie i na końcu towarzyszeniu Jezusowi w jego drodze i nie tylko.
Książkę Pani Ewy Kassali polecam, ode mnie książka dostaje 10/10🌟.
O tej książce u mnie na pewno już słyszeliście tutaj na blogu, jak i na instagramie, na którego serdecznie zapraszam.
Historia dzieje się w czasie II Wojny Światowej, a dokładnie kilka dni przed Powstaniem Warszawskim, kiedy to dzieją się dziwne rzeczy. A mianowicie ktoś seryjnie zabija paru oficerów niemiecki, jak i parę Polaków związanych z wojskiem podziemnym (?).
Do zbadania tej sprawy jest przydzielonych dwóch policjantów/inspektorów - polaka Jana Wolaka, który dzięki tej sprawy wychodzi z obozu Auschwitz, też pod pewnymi warunkami, oraz niemieckiego komisarza i przyjaciela Wolaka, którego niestety nie pamiętam nazwiska.
Co mogę powiedzieć o tej książce. Mogę powiedzieć, że cieszę się, że zrobiłam re-read tej książki. A to dlatego, że po pierwsze sporo rzeczy, wydarzeń zapomniałam. Po drugie od jakiegoś czasu bardzo intensywnie o niej myślałam i po prostu chciałam ją przeczytać. 10/10🌟.
Kolejną książką, którą udało mi się przeczytać we wrześniu i co najważniejsze w formie e-booka jest "Stan splątania" Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel.
"Maria. Codziennie garść suplementów i paskudne smoothie. „Zdrowe i smaczne” – z pewnością! A na święta plastikowa choinka z supermarketu i wigilia z cateringu, bo – jak twierdzi mama – nie można tracić życia na drobnostki.
Lena. Zawsze ze słuchawkami na uszach. To jedyny sposób, żeby odciąć się od ludzi. Niespecjalnie ich lubi. No i mama… Czasami myśli, że to raczej ona sama jest matką w tej rodzinie. Czuje się stara i zmęczona. Ale może porysuje, kiedyś to lubiła…
Miłosz. W naciągniętym na głowę kapturze, z wielkim futerałem na wiolonczelę. Osobny. Nie lubi się wychylać. Gdyby tylko bluza mogła działać jak peleryna niewidka... Dość tego! Musi być silny, bo „świat nie jest miejscem dla słabeuszy”.
Choć chodzą do jednej klasy i mieszkają na tym samym osiedlu, właściwie się nie znają. Nie pomaga też ciągła presja – koniec szkoły, egzamin ósmoklasisty i mityczne punkty - za świadectwo, olimpiady, konkursy i wolontariat. Właśnie, wolontariat! Maria, Lena i Miłosz mają go odbyć w domu spokojnej starości…i nagle okazuje się, że to początek czegoś nowego i odświeżającego. Doświadczenie, które zmieni nie tylko ich, ale także ich rodziny.".
Lena. Zawsze ze słuchawkami na uszach. To jedyny sposób, żeby odciąć się od ludzi. Niespecjalnie ich lubi. No i mama… Czasami myśli, że to raczej ona sama jest matką w tej rodzinie. Czuje się stara i zmęczona. Ale może porysuje, kiedyś to lubiła…
Miłosz. W naciągniętym na głowę kapturze, z wielkim futerałem na wiolonczelę. Osobny. Nie lubi się wychylać. Gdyby tylko bluza mogła działać jak peleryna niewidka... Dość tego! Musi być silny, bo „świat nie jest miejscem dla słabeuszy”.
Choć chodzą do jednej klasy i mieszkają na tym samym osiedlu, właściwie się nie znają. Nie pomaga też ciągła presja – koniec szkoły, egzamin ósmoklasisty i mityczne punkty - za świadectwo, olimpiady, konkursy i wolontariat. Właśnie, wolontariat! Maria, Lena i Miłosz mają go odbyć w domu spokojnej starości…i nagle okazuje się, że to początek czegoś nowego i odświeżającego. Doświadczenie, które zmieni nie tylko ich, ale także ich rodziny.".
Dla mnie osobiście ta książka była jakimś szokiem. A dlaczego? Ponieważ nie było słowa o LGBT+ i tym podobnych dziwactw. I to było super! Ta książka opowiadała o prawdziwych problemach nastolatków: o szkole, egzaminach, niezrozumienie młodzieży przez rodziców, i wiele więcej. Miejsce, a w szczególności ludzie, którzy cieszyli się na ich widok byli mieszkańcy domu opieki, starców.
Książka według mnie jest bardzo ciepła. Ja nie mogłam się od niej oderwać, dla mnie osobiście ta książką jest bardzo mądra, mimo, że dla młodzieży, ale tak na prawdę może ją przeczytać każdy. A co najważniejsze ta książka przekazuje piękne przesłanie. Ode mnie książka dostaje 10/10🌟.
"Bart Dawes nie ma w życiu szczęścia. Można nawet uznać, że ma wyjątkowego pecha. Nienawidzi swojej pracy, stracił syna, jego małżeństwo się rozpada. Na dodatek jego dom stoi na drodze międzystanowej autostradzie i lada dzień rozjadą go buldożery. Bart nie zamierza się jednak poddać, kupuje broń i rozpoczyna walkę o to, co jeszcze mu pozostało..."
Jeśli chodzi o tę książkę to średnio mi się podobała. Dlatego, że bardzo się wlekła, a w szczególności początek. I tak jak w innych książkach, które czytałam Kinga, w tej przewidziałam jak się ona skończy.
Ode mnie książka dostaje 10/10🌟.
Nie dziwię się Marcie z kanału Bestseleki, że na filmiku podarła. Naprawdę nie dziwię się! Gdybym miała swój egzemplarz tego gówna, to uwierzcie mi ja bym spaliła, bez mruknięcia okiem. I muszę Wam powiedzieć, że polska literatura upadła bardzo nisko, a wręcz mordą prosto na żwir. "Grey" przy tym czymś to jest niebo, a ziemia. Dziwię się, że nikt z wydawnictwa nie zwrócił uwagi jaka ta "książka" jest zła pod każdym względem.
I to tyle na dziś. Mam nadzieję, że kolejny post będzie z jednego miesiąca, a nie z dwóch, jak miało miejsce teraz.
Trzymajcie się.
Pa ✋









Mam w planach przeczytać książkę Maria Magdalena..
OdpowiedzUsuń