Podsumowanie lutego 2022r.

 Hejka!

Alle ten czas biegnie. Nie wiadomo kiedy a już mamy marzec. A ja przychodzę z podsumowaniem lutego. W lutym u mnie nie było jakiegoś piorunującego szaleństwa książkowego, bo raptem przeczytała 3 z hakiem książek.

"Scott Carey wciąż traci na wadze. Świetna wiadomość dla kogoś, kto zawsze miał lekki problem z otyłością! Tylko że on wygląda wciąż tak samo. Nikt z jego otoczenia nie uwierzyłby, że waga, na którą codziennie wchodzi, za każdym razem pokazuje mniej kilogramów. Niezależnie od tego, ile Scott zje i co na siebie włoży. Nawet hantle, które w momencie ważenia trzyma w rękach, nie mają żadnego wpływu na jego wagę. (...). Scott podchodzi do całej sprawy ze stoickim spokojem, bo, o dziwo, czuje się wspaniale (...). Nawet kiedy zdaje sobie sprawę, że tajemniczy proces przyśpiesza i Godzina Zero być może nadejdzie znacznie szybciej niż przewidywał".

Na samym początku muszę zaznaczyć, że "Uniesienie" nie jest HORROREM! w żadnym stopniu (jeśli jest, to pokażcie mi gdzie jest?).
Druga rzecz to, że "Uniesienie" jest fantastyką. I też się z tym nie zgodzę. Ponieważ ta książka posiada wątek fantastyki (czyt. Scott w dziwny sposób traci na wadze, a fizycznie wygląda bez zmian!), ale jest obyczajówką.
Też nie podobała mi się relacja pomiędzy Scottem, a pewną osobą, która widać było, że miała problem względem swojej orientacji seksualnej i nie tylko.
Trzecią rzeczą na którą zwróciłam uwagę to objętość książki. Gdyby wydawnictwo zlikwidowało obrazki i objętość pustych miejsc, to ze 180-stronicowego opowiadania wyszło by 100-stronicowe opowiadanie.
Kolejna rzecz to, że książka Stephena Kinga "Uniesienie" jest opowiadaniem - nowelką. Więc jeśli ktoś z Was jeszcze nieczytał "Uniesienia" Stephena Kinga i ma wielkie oczekiwania to niech z nimi da sobie na wstrzymanie.
Ode mnie "Uniesienie" dostaje 4/10🌟.


Drugą książką, którą miałam zamiar przeczytać - ba nawet zaczęłam ją czytać jest "Joga" Emmanuela Carrére'a. 

"Joga" Emmanuela Carrére'a jest książką jak sam tytuł wskazuje jest o jodze. A tak naprawdę jest w mniejszym stopniu o jodze, w większym o zmaganiu z chorobą dwubiegunową, depresją, lekarzami, szpitalami itd.

Narratorem owej książki jest najprawdopodobnie sam autor.
Jeśli chodzi o moją opinię co do tej książki to powiem krótko. Ta książka nie jest dla mnie. Przeczytałam 40 stron. 40 stron, które czytałam cały tydzień, i odpadłam. Przy każdej stronie praktycznie zamykały mi się oczy. Autor zamiast mówić o tytułowej jodze, pisze rzeczy nie mające związku z tematem. Absurd!
Dziś natomiast mogę spokojnie stwierdzić, że książka w podobnym klimacie jak "Joga" jest nie dla mnie.
I z tego miejsca przepraszam @wydawnictwoliterackie za spóźnioną recenzję 🙏!


Trzecią pozycją, którą udało mi się przeczytać jest "Grey" E L James.
Chyba nie ma nikogo, komu można by przedstawić książkę pani E L James "Grey". I jeśli ktoś nie czytał "50 twarzy Greya" to napewno oglądał film. A jeśli ktoś jakimś cudem nie czytał książki, ani nie oglądał filmu, to napewno dowiedział się z innego źródła o co chodzi.
"Grey" jest niczym innym jak "50 twarzy Greya" tylko oczami samego Greya.
Ja "50 twarzy Greya" nie czytałam, ale za to oglądałam film. I po "Greya" uwierzcie mi sięgnęłam z czystej ciekawości, i również chciałam przekonać się czy "Grey" jest lepszy bądź gorszy od nieszczęsnych "365 dni" Blanki Lipińskiej.
Co warto zaznaczyć na samym wstępie to w "50 twarzach Greya" czytamy myśli Anastasji, a w "Greyu" myśli samego Greya - proste. A wydarzenia są te same - praktycznie.
Ale wracając do tematu - czy "Grey" jest lepszy bądź gorszy od "365 dni"?
Odpowiedź: oczywiście, że tak. "Grey" w konfrontacji z "365 dniami" wychodzi dużo lepiej. Ponieważ w "Greyu" jest jakaś minimalna logika i jakiś sens pewnych zdarzeń - chociaż można polemizować, ale coś jest. A w "365 dniach" nie ma nic, dosłownie nic, nawet logicznych zdań. Ja nie dałam rady jej skończyć. Przeczytałam 30-40 stron i odpuściłam. I naprawdę dziwię się wydawnictwu, że wydali takie gówno.
Fakt "Grey" też nie jest jakimś arcydziełem wysokich lotów, ale u "Greya" jakoś to wszystko się klej, a w "365 dniach" nic się nie klej, wręcz się rozłazi. I znowu się dziwię, że są ludzie, którym "365 dni" jest "książką", która nie powinna ujrzeć światła dziennego pod każdym względem.
Jeśli chodzi o "Greya" to dostaje ode mnie mocne 2/10🌟. To i tak dużo z mojej strony, bo "365 dni" nie dostało ode mnie nic, nawet ogryzka od jabłka.


I ostatnią książką, którą udało mi się przeczytać, zakochać się i mieć przez jakiś czas kaca książkowego jest "Sofia, dziewczyna z kościanego domu" Kiran Millwood Hargrave od Wydawnictwa Literackiego.

"Sofia, dziewczyna z kościanego domu" Kiran Millwood Hargrave od @wydawnictwoliterackie jest kolejnym przykładem książki, która może być czytana przez dzieci, młodzież, ale też przez dorosłych czytelników, takich jak ja, a nawet i starszych.
Sofia jest 12- letnią dziewczynką wychowującą się wraz z młodszym bratem w kościanym domu.
Ich matka oprócz zajmowania się domem, jest również ossuarystką ( osobą, która rzeźbi w kościach).
W dniu urodzin Sofii matka w niewyjaśniony sposób znika, zostawiając po sobie pewien tajemniczy naszyjnik oraz warsztat pełen kości.

Tak się przedstawia zarys fabuły - mniej/więcej.
Pani Kiran Millwood Hargrave znów powróciła w wielkim stylu! I znowu autorka sprawiła u mnie kaca książkowego, które mogłam się spodziewać, ponieważ poprzednie książki zryły mi mózgownicę do kwadratu. A muszę zaznaczyć, że ta książka, jak i poprzednie w głównej mierze są skierowane raczej do młodzieży. Choć ja osobiście bym tej książki nie podpieła tylko do młodzieży, ale podpieła ją dla każdego niezależnie od wieku.
"Sofia, dziewczyna z kościanego domu" przedstawia słodko - gorzką historię. Historię, która mówi nam co to jest poświęcenie, miłość, wszelakie emocje - tj. naiwność, strach oraz niepewności co przyniesie jutro, ale co najważniejsze ta historia pokazuje nam co to jest bardzo szybkie dorastanie.
Sofia i jej młodszy brat Ermin z dnia na dzień muszą sobie radzić ze swoimi jeszcze dziecięcymi emocjami w tym brutalnym, dorosłym, pełnym kłamstw i tajemnic świecie.
Na sam koniec jeszcze chcę się pozachwycać tym cudnym wydaniem od @wydawnictwoliterackie 😍. Ale oprócz cudnej okładki, w środku każda strona posiada klimatyczną grafikę.
I na koniec z czystą ręką mogę Wam zagwarantować, że po jej przeczytaniu będziecie chcieli jeszcze raz ją przeczytać. 10/10🌟.

I to tyle z mojej strony. Jeśli chcielibyście pogadać, albo zapytać się o którąś z powyższych książek lub z innego podsumowania, to sekcja komentarzy jest dla Was.

Trzymajcie się.

Pa✋

Komentarze

  1. Ja ostatnio cierpię na niemoc czytelniczą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak miałam w lutym przed "Sofią,...". Po niej dorwał mnie kac książkowy.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego i w jaki sposób gorąca czekolada przynosi nieszczęście? Recenzja książek Niny Haratischwili "Ósme życie (dla Brilki)" tom 1 i tom 2.

Podsumowanie czytelnicze lutego 2025r.

Młodzieżówka, która pod wieloma względami różni się od standardowej młodzieżówki. Recenzja książki "Między nami chaos" Samuela Millera.