Podsumowanie czytelnicze kwietnia i maja 2022r.

 Hejka!

Długo mnie tu nie było - to fakt. I chyba staje się moją małą tradycją pisanie nowych postów co 2 miesiące. Ale tak wyszło i chyba na jakiś czas się to nie zmieni.

Ale od początku. W kwietniu udało mi się przeczytać 8 książek. Wśród tych 8 książek jedna jest dnf - czyli zaczęłam ją czytać, ale jej nie skończyłam. I tak w kwietniu książek było 4, a w maju 3.


I na samym początku zacznę od książki, której niestety nie udało mi się dokończyć.

"Żałuję, że nie mogę się cofnąć w czasie i postąpić inaczej w wielu sprawach.
Powiedziałabym swojej siostrze: nie.
Nigdy nie błagałabym matki, by porozmawiała z ojcem.
Zasznurowałabym usta i przełknęła te nienawistne słowa.
Albo chociaż uściskałabym siostrę, mamę i tatę po raz ostatni.
Powiedziałabym, że ich kocham.
Żałuję... tak, żałuję"

Jej ojciec miał rację. Potwory istnieją… By pomścić śmierć rodziny, Alicja musi się nauczyć, jak walczyć z zombi. Nie spocznie, dopóki nie odeśle każdego żywego trupa z powrotem do grobu. Na zawsze.".

Książkę na swojej półce miałam/mam bardzo długo i w momencie nad tchnienia powiedziałam "teraz czytam albo nigdy". I niestety nie pykło z nią w tamtym momencie kiedy ją zaczęłam czytać. 
Bardzo mnie nudziła. Strasznie rozwleczona. Bohaterka strasznie rozmemłana i nijaka. 
Gdybym czytała ją kilka lat wcześnie może wtedy by mi się spodobała. Na tę chwilę tej książce mówię stanowcze nie.

O "Leć, Motylku!" @dominika.smolen_autorka nie wiedziałam nic do momentu, w którym nie zobaczyłam jej na półce w bibliotece wśród innych książek.
I nic mnie by nie zainteresowało gdyby nie opis z tyłu książki.
"Ludzie mówią, że anoreksja da się wyleczyć, ale Viktoria nie jest tego taka pewna. Chociaż od momentu zachorowania minęło już kilka lat, a psychiatra uważa, że Viki uwolniła się od tej przypadłości, to jednak głos w głowie dziewczyny dalej namawia ją do tego, by trochę schudła. Kiedy Viki postanawia rozpocząć studia na lokalnej uczelni, zaczyna być coraz gorzej, a ona nie ma już sił, by opierać się chorobie, która powoli wraca do niej że zdwojoną siłą.
Na horyzoncie pojawia się jednak ktoś, kto za wszelką cenę będzie chciał pomóc dziewczynie wygrać to kolejne starcie. (...)".

Tak w skrócie wygląda opis.
Pani Dominika dotknęła bardzo ważnego, trudnego i niestety chyba już zapomnianego przez wszystkich tematu jakim jest zaburzenie odżywiania. Mówię, że autorka dotknęła tematu i to bardzo połowicznie, ponieważ mało co jest tego tematu w tej książce.
To zaburzenie, na które cierpi główna bohaterka niestety, ale z każdą stroną znika, a na jej miejscu przychodzi coś innego. I to mnie bardzo zasmuciło, bo sięgając po tą książkę chciałam wiedzieć jak osoba radzi sobie z tym zaburzeniem, a wyszło to co już kilkakrotnie czytałam w innych podobnych książkach.
Druga rzecz to powtarzające się opisy, dialogi denne i nie wzbudzające u mnie żadnego zainteresowania, fabuła tak przewidywalna, że zakończenie przewertowałam.
I na koniec powiem, że miałam nadzieję, że "Leć, Motylku!" będzie książką, która mnie porwie, a wyszło zupełnie odwrotnie, i nie wiem czy będę sięgać po inne książki tej autorki.
Ocena 2/10🌟.


"(...) Siostry Wspaczne - Charlie, Betty i Fliss - w końcu na dobre opuszczają chylącą się ku upadkowi Kieszeń Kłusownika oraz mgliste, wilgotne i złowrogie Wyspy Żałosne, by rozpocząć nowe życie w słonecznych Wisiorknotkach! Spokojna z pozoru okolica i trochę "krzywy", opleciony bluszczem domek na uboczu nie są jednak tak sielankowe, jak zdaje się na początku naszym bohaterkom...(...)".

Pierwszy tom dla mnie był ok. Drugi tom był ciut gorszy od pierwszego. Natomiast w trzecim tomie było coś rewelacyjnego.
Zaczynając od nawiedzonego domu, pewnej klątwy, która sieje spusztoszenie wśród mieszkańców Wisiorknotkach, historia wiedźmy, pewne tajemnice i zagadki, które nasze główne bohaterki są bardzo ciekawe.
Co mnie uderzyło w tym tomie, a niestety w jaki sposób pominęłam w poprzednich tomach to relacja sióstr. Pełna ciepła, przyjaźni, poświęcenia.
Warto też zwrócić uwagę na relację pomiędzy rodziną Wspacznych a mieszkańcami Wisiorknotkach - to jest ciekawa relacja - to jak ich przywitali, jak dali im zaadaptować się w nowym miejscu - super.
W tym tomie oprócz wszelakich relacji, które w poprzednich tomach nie za bardzo zwróciłam uwagę - to w tym zauważyłam lekki humor, który mnie rozbrajał, równomierne tempo akcji oraz tajemnicze zagadki, które wciągają jak bagno.
Ogólnie ten tom jak na razie jest najlepszy i dostaje ode mnie mocne 10/10 🌟 i czekam na kolejne tomy o siostrach Wspacznych.
I na sam już koniec, jeśli w jakiś sposób są jakieś minusy w tym tomie, których ja nie zauważyłam, a wy je tak to się nimi podzielcie w komentarzu.


"Ostatniej godziny" nie miałam w planach czytać. Ponieważ w 2020r. kiedy to została wydana przez wydawnictwo WasPos była dosłownie wszędzie. Było multum zachwytu nad tą książką, przez wydawnictwo, przez czytelników, którzy czekali na tę książkę od X czasu. No i oczywiście były zachwyty przez samych patronatów książki, czyli przyjaciół królika, których możemy kojarzyć z Booktuba i którzy bardzo dobrze znają się z dziewczynami na co dzień. No i przez same autorki.
Ja gdy dowiedziałam się, że ma wyjść na rynek postanowiłam, że w żadnym wypadku po nią nie sięgnę, ponieważ będzie zachwyt wszystkich nad tą książką pod niebiosa. No i niestety był zachwyt i to do potęgi. Nikt nie widział błędów i baboli jakie dziewczyny zrobiły od samego początku (a przepraszam! Jedna dziewczyna powiedziała krytycznie o tej książce, co spowodowało wiadro pomyj na jej głowie - bardzo współczuję tej dziewczynie, a zarazem podziwiam ją za odwagę.) może gdzieś ktoś jeszcze.
Ale dziś będę kolejną osobą, która nie poleci tej książki nikomu, nawet zagorzałemu fanowi fantastyki i dziewczyn.
O fabule raczej nie będę opowiadać bo znając życie każdy oglądał filmiki dziewczyn na swoim kanale, jak na kanałach innych osób, które patronują tę książkę, a jest ich trochę.

Jeśli chodzi o moją opinię to będzie krótko. Ta książka to jest istne g*wno.
Bohaterowie nudni, papierowi, bez kszty czegokolwiek, bez charakteru.
Fabuła też nudna i co najważniejsze bez tego czegoś, co pozwoliło by mi powiedzieć "to jest to czego szukam w książkach".
Opisy długie na kilka stron co już u mnie sprawiło jeszcze większą niechęć do jej czytania i frustrację, która sięga zenitu.
Dialogi straszne. Miałam wrażenie, że bohaterowie nie są dorosłymi ludźmi, tylko 5-letnimi dziećmi. Relacja między nimi słaba, wręcz żałosna.
I ostatnią rzeczą, która mi nie dawała spokoju i non stop zadawałam pytanie to: gdzie jest redakcja tej książki? Dlaczego redaktorka ominęła takie babole jakie mają miejsce w tej powieści? Dlaczego nie kazano dziewczynom, albo komuś innemu z wydawnictwa obciąć tekst o połowę? Dlaczego?
I na sam koniec tylko słowo: NIE POLECAM. I nie zamierzam czytać kolejnych książek dziewczyn.


"Miasteczko Castle Rock przez lata widziało niejedno mrożące krew w żyłach zdarzenie. Ale pewna historia nigdy nie została opowiedziana... aż do dziś.
Wszystko zaczęło się na Schodach Samobójców, w letni dzień 1974 roku. Dwunastoletnia Gwendy Peterson jak co dzień z trudnością wbiegała po wiszących schodach na szczyt wzgórza. Kiedy gorączkowo łapała oddech, usłyszała nieznajomy glos:
- Hej, dziewczyno! Podejdź no tu na chwilę. Musimy pogadać, ty i ja.
Na pogrążonej w cieniu ławce siedział mężczyzna w czarnym kapeluszu, z tajemniczym pudełkiem na kolanach. Przyjdzie czas, kiedy Gwendy będzie widziała go w każdym koszmarze...'.

"Pudełko z guzikami Gwendy" planowałam przeczytać bardzo dawno temu, kiedy wychodziła na rynek podajże w 2017r. Ale jak to u mnie i w życiu czytelnika bywa po drodze pojawiły się inne książki i "Pudełko..." poszło na boczne tory. Do momentu kiedy to @wydawnictwoalbatros ogłosiło premierę 3 tomu na 18 maja br. Więc ja bez jakiegokolwiek zastanowienia wypożyczyłam z biblioteki 1 i 2 tom.
I muszę się przyznać, że ja nie miałam wygórowanych oczekiwać czy też wymagań. I bardzo dobrze, że ich nie miałam, ponieważ zauważyłam duże zalety w tej książce, jak i wady. Wady, które są, ale mnie jakoś nie kolą w oczy, i nie powodowały zniesmaczenia.
Plusem na pewno jest przedstawienie głównej bohaterki. Pokazanie jej mocnych i słabych stron, że Gwendy jest normalną nastolatką, a później kobietą, która dąży do jakiegoś celu lub rozwiązania.
Też podobała mi się koncepcja magicznego pudełka z guzikami. Jak działa i w jaki sposób może zmienić rzeczywistość.
Minus to niestety zakończenie - niedopracowane, ale do przełknięcia.
Ocena 8/10🌟.


I tak mniej więcej przedstawia się kwieceń. Natomiast w maju ciut gorzej mi wyszło, bo udało mi się przeczytać aż 3 książki z czego jestem mega zadowolona. I zaczynając...


"Grudzień 1999 roku. Do miasteczka Castle Rock wdarło się coś naprawdę złego. Szeryf Norris Ridgewick i jego podwładni rozpaczliwie szukają dwóch zaginionych dziewczynek, ale minęło już tyle czasu, że szansa, by sprowadzić je do domu żywe, jest nikła.
Kongresmenka Gwendy Peterson ma niewiele wspólnego z zadziorną nastolatką, którą kiedyś spędzała wakacje, biegając po Schodach Samobójców w Castle Rock.
Tamtego lata tajemniczy nieznajomy powierzył jej pudełko z guzikami. (...).
Nieoczekiwanie ten niezwykły przedmiot znów pojawia się w jej życiu - bez opiekuna. Czy ma to związek z zaginięciami w Castle Rock?(...)".

Jeśli ktoś zna mnie nie od dziś to wie, że twórczość Kinga uwielbiam, nawet gdy napisze z kimś wspólną książkę lub jakiegoś gniota.
Pierwszy tom podobał mi się choć może nie było jakiegoś szaleństwa. Tak w drugim tomie widać było, że Kinga nie ma w tym tomie. Widać, że odciął się poniekąd od tej książki.
Czuć dużą różnicę pomiędzy pierwszym, a drugim tomem. W pierwszym tomie czuć było klimat tytułowego pudełka, jego tajemnicy. W drugim tomie czar prysł i tytułowe magiczne piórko niby było, ale się rozmyło. I cała ta historia w tym tomie wyparowała przez jeden przedmiot, który powinien zostać w pierwszym tomie, a w drugim tomie powinna być lekko wspomniana i tyle.
Jeśli chodzi o część kryminalną tego tomu to widać niedociągnięcia, ale widać, że autor starał się, aby był wątek kryminalny.
Zakończenie - w pierwszym i drugim tomie bardzo płytkie. I to widać bardzo, że King i Chrizmar nie są mistrzami w zakończenie powieści.
Ocena 5/10🌟.
Jeśli chodzi o trzeci tom to chcę przeczytać ☺️ ale nie wiem kiedy ją przeczytam, ponieważ biblioteka do której chodzę kupuje z poślizgiem i może być różnie.


"W podziemiach zabytkowej willi na poznańskim Sołaczu policja odkrywa zwłoki kobiety i trójki dzieci. Osobliwy sposób pochówku wskazuje na mord rytualny. Mieszkańcy tego domu od lat uznawani byli za zaginionych (tytułowy cold case). Śledczy wszczynają poszukiwania ojca zamordowanej rodziny - Gustawa Garbarczyka, który, jak wynika z nieoficjalnych informacji, był członkiem sekty. Hubert Meyer po strzelaninie w Narwi nie ma spokojnego sumienia. By zagłuszyć poczucie winy ucieka w pracę. Pionierski Wydział Wsparcia Dochodzeń, który doświadczony profiler ma za zadanie stworzyć, przyciąga najzdolniejszych detektywów z całego kraju. Jeden z nich - aspirant Grzegorz Kaczmarek - jest zaangażowany osobiście w sprawę zaginięcia Garbarczyków. Znał Gustawa i nie wierzy w jego winę. Prosi Huberta o pomoc w rozwikłaniu zagadki masakry na Sołaczu (...).".

Na samym początku powiem, że z twórczością Pani @katarzynabonda już miałam styczność kilka lat temu przy "Pochłaniaczu", i jakoś wtedy nie czułam chemii i po tym tomie po prostu odpuściłam.
Natomiast do "Zimnej sprawy" podeszłam z dużą dozą ostrożności. Ponieważ to jest 7 tom z serii o Hubercie Meyerze, a niestety nie czytałam poprzednich tomów. I nie wiedziałam jak to wyjdzie.
Również na samym początku chcę zaznaczyć, że jest małe nawiązanie do poprzedniego tomu, ale nie aż tak znaczące dla całej fabuły - więc spokojnie można czytać 😉.
Ale jakie są plusy i minusy tej książki.
Plusy:
👉 można czytać bez znajomości poprzednich tomów,
👉 ciekawa fabuła, a w szczególności poszczególne wątki, które prowadzą do odgadnięcia kto jest prawdziwym sprawcą,
👉 barwni bohaterowie, których możemy spotkać gdziekolwiek na ulicy i niepostrzeżemy się co tak naprawdę ukrywają za fasadą milutkiej miny,
👉 trzyma w napięciu.
Minusem tylko jednym będzie to, że pomimo 351 stron tę książkę czytałam bite 2 tygodnie. 2 tygodnie, w których powinnam przeczytać 2 książki 😔.
Ogólnie książkę polecam, ocena 10/10🌟.
I bardzo dziękuję @muza.shadows @wydawnictwomuza za przesłanie egzemplarza recenzenckiego.


Do recenzji książki "Młodość. Wyznania nastolatków" Linn Skåber miałam mały problem, ponieważ ta książka jest o problemach nastolatków dla nastolatków oraz dla dorosłych, którzy posiadają dzieci w tym okresie.
Książka w dużej mierze pokazuje wyrazisty, przejmujący i prawdziwy głos nastolatków spisany przez Linn Skåber ze ślicznymi (jak dla mnie 😍) ilustracjami Lisy Aisato.
Również oprócz małych i dużych rozterek, które są przedstawione w książce, i o których zmagają się nastolatkowie, jest okres dojrzewania z wyolbrzymionymi drobnostkami i z realnymi problemami, z którymi stykają się na co dzień.
Jeśli chodzi o moje przemyślenia co do tej książki to powiem krótko - było ok. I może ktoś mi zarzucić "a czegoś ty się spodziewała po tej książce?", to racja nie spodziewałam się tego czego bym chciała, czyli szaleństwa.
Chociaż (znowu!!!) muszę jeszcze raz pozachwycać się ilustracjami. Te ilustracje są tym co lubię najbardziej w książkach. I wiem, że te ilustracje nie każdego mogą zadowolić, to według mnie więcej mówią niż tekst (słowo pisane).
Zachęcam Was po sięgnięcie po tą książkę.

Ocena ode mnie 8/10🌟.

I to by było na tyle z mojego podsumowania dwóch miesięcy. Czerwiec nie zapowiada się dobrze czytelniczo. Jestem bardzo ciekawa co Wy przeczytaliście wciągu dwóch miesięcy. Co polecacie abym sięgnęła na kolejne miesiące.
Trzymajcie się.
Pa 👋.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego i w jaki sposób gorąca czekolada przynosi nieszczęście? Recenzja książek Niny Haratischwili "Ósme życie (dla Brilki)" tom 1 i tom 2.

Podsumowanie czytelnicze lutego 2025r.

Młodzieżówka, która pod wieloma względami różni się od standardowej młodzieżówki. Recenzja książki "Między nami chaos" Samuela Millera.