Podsumowanie marca 2023r.

 


Hejka!

Jak widzicie wracam do regularności tutaj na blogu z czego bardzo się cieszę. Ponieważ jak zapewne nie wiecie, ja powzięłam postanowienie, że w tym roku będę regularna na blogu. Bo jak pamiętacie ostatni nowy post w ubiegłym roku był w maju i długo, długo nic, aż do ostatniego dnia grudnia.


Kazuki Sakuraba - "Czerwone dziewczyny. Legenda rodu Akakuchibów"

"Kiedy "cudzoziemcy" z gór podrzucili dziewczynkę mieszkańcom wioski w dolinie, nikt nie podejrzewał, że mała niepozorna Mayon będzie obdarzona zdolnościami jasnowidzenia. Ani tym bardziej że poślubi w przyszłości mężczyznę z potężnego klanu Akakuchibów i stanie się najważniejszą kobietą tego rodu przedsiębiorców. Z kolei jej piękna i niepokorna córka zaszokuje wszystkich - najpierw jako przywódca gangu motocyklowego, a potem jako słynna pisarka mangi. I dopiero wnuczka okaże się zupełnie zwyczajną, by nie powiedzieć nudną współczesną dziewczyną - ale to właśnie ona odkryje tajemnice matki i babki, która przyznała się do morderstwa."

To jest moje 3 reread tej książki. I za 3 razem odkrywam coś nowego, coś na co poprzednich czytaniach nie zwróciłam uwagi.
Co mogę powiedzieć, oprócz tego, abyście sięgnęli po tą książkę?
Mogę powiedzieć, że warto przeczytać tę książkę przede wszystkim dla bohaterów.
Bohaterowie w "Czerwonych dziewczynach" są ludźmi z prawdziwej krwi i kości. I to nie jest żart 🤨. Ich relację między sobą są bardzo realistyczne, ale też relację i zachowania na różne wydarzenia to jest coś ciekawego.
Warto też zwrócić uwagę na historię Japonii, jak i miejscowości, w którym rozgrywa się akcja. To jak ludzie spostrzegają nowinki technologiczne z tradycją, i jak na nich i ich rodziny to wpływa.
Jeśli chodzi o fabułę to ona nie jest szybko - ona płynie spokojnie, swoim nurtem.
To co mi się na pewno podobało to narracja. Narratorem całej powieści jest wnuczka Mayon.
Bardzo polecam tę powieść. Chociaż muszę Wam powiedzieć, że jest ciężko ją znaleźć gdziekolwiek oprócz biblioteki.
I tutaj mam pytanie i prośbę do @wydawnictwoliterackie czy byłaby możliwość wznowienia tej książki?
Ocena 10/10🌟.


Cecelia Ahern - "Pamiętnik z przyszłości"

"Mroczne rodzinne tajemnice, trudne decyzje, wielkie nadzieje i bolesne rozczarowania... oraz magia, ukrywająca się w gąszczu codziennych zdarzeń.
Trudno sobie wyobrazić bardziej bolesne zdarzenie z rzeczywistością od tego, jakiego doświadczyła 16-letnia Tamara Goodwin. Po nagłej śmierci ojca raptownie kończą się luksusy i dostatki - dziewczyna musi przeprowadzić się na wieś, do skromnego domu krewnych. Jedną z niewielu rozrywek, na jakie może sobie pozwolić, są książki biblioteki objazdoweJ. Pewnego dnia w ręce Tamary trafia zagadkowa, oprawiona w skórę księga zamknięta złotą kłódką. To pamiętnik - o tyle niezwykły, że pisany ręką Tamary, z wpisami z dni, które dopiero mają nadejść... Czy wiedza o przyszłości pomoże dziewczynie w zmaganiach z trudnym losem? A może lepiej nie podejmować walki z przeznaczeniem?"

Szczerze? Nie wiem co o tej książce mogę powiedzieć oprócz tego, że to jest mój drugi reread tej wspaniałej książki 😍. I kolejny mój zachwyt nad nią.
Pierwszy raz "Pamiętnik z przyszłości" Cecelii Ahern czytałam w 2017r. Wtedy też pierwszy raz miałam styczność z twórczością tej autorki. Ale nie o tym.
Nie spodziewałam się, że po tylu latach "Pamiętnik z przyszłości" znowu mnie zachwyci.
Narratorem, a zarazem głównym bohaterem jest Tamara. Jest dziewczyną, którą od pierwszych stron wszystko i wszystkich traktuje z pewną pogardą, ale do pewnego czasu. Co na czytelniku do jej polubienia zniechęca.
Z czasem Tamara z krnąbrnej dziewuchy staje się (w wyniku różnych wydarzeń) bardzo wrażliwą dziewczyną, która bardzo chce odkryć tajemnicę rodzinną skrycie ukrywaną przez wujostwa. Warto też zwrócić uwagę na innych bohaterów - w szczególności na ciotkę Rosaleen.
Jeśli chodzi o fabułę, to nie jest ona szybka i nie znajdziecie wybuchów wszelakich (chociaż 🤔?).
Plusem tej książki są na pewno krótkie rozdziały 👍. Warto też zaznaczyć, że "Pamiętnik z przyszłości" Cecelii Ahern jest z gatunku literatury pięknej, więc tym bardziej zachęcam miłośników tego gatunku do sięgnięcia po nią.
Ocena ode mnie 10/10🌟.
I na sam koniec mam prośbę jak i pytanie do @wydawnictwomuza czy byłaby możliwość wznowienia tej książki?


Kelly Barnhill - "Kiedy kobiety były smokami"

"25 kwietnia 1955 pomiędzy godziną 11.45 a 14.30 czasu centralnego 642 987 Amerykanek przeistacza się w smoki. Wśród nich jest Marla, ulubiona ciocia kilkuletniej Alex. Dziewczynka o tym nie wiem - ciotka po prostu znika z życia jej rodziny. Wymazana, jakby od zawsze nieobecna. Alex jednak nie zapomni, a tajemnica Marli nauczy ją, że przesmoczenie to droga do osiągnięcia niemożliwego, niezależność. Przemiana, na którą ochotę ma każda z nas."

Gdy sięgnęłam po "Kiedy kobiety były smokami" Kelly Barnhill byłam święcie przekonana, że ta książka będzie kolejną książką fantastyczną, która wywoła u mnie skrajne uczucia i szybko o niej zapomnę. Nic z tych rzeczy 🤚.
"Kiedy kobiety były smokami" jest książką z gatunku fantastyki z wątkami realizmu magicznego. Ale też jest książką, która wywołała u mnie takie emocje jak: złość na bohaterów (fakt znalazły się też osoby, które ją wspierały z całych sił, ale to były tylko wyjątki), a właściwie zachowanie względem głównej bohaterki. Podziw i kibicowaniu Alex w jej dążeniu do swoich celów i marzeń, które kłuły w oczy tych, którzy nie osiągnęli tego co ona w tym wieku.
Też w tej książce pokazane jest jak władza, społeczeństwo reagowała na przesmoczenie. W jaki sposób ten temat był ucinany i niszczony w zarodku.
Ale też w tej książce pokazane jest nie nachalna siła kobiet - feminizm (i to nie ten feminizm, który działa dziś, ponieważ według mnie dzisiejszy feminizm to jest parodia parodii). W jaki sposób kobiety się wspierają i jak to odbierają inni ludzie.
"Kiedy kobiety były smokami" Kelly Barnhill wywołała u mnie jednocześnie złość jak i podziw, a na sam koniec łzy radości 😭. Więc sami rozumiecie, że warto po nią sięgnąć.
Minus tej książki jest tylko jeden - książka wydana jest w miękkiej okładce 😢 @wydawnictwoliterackie dlatego?
I z czystym sumieniem mogę Wam powiedzieć, że przez najbliższe kilka miesięcy będę Was dręczyć z tą cudowną książką, którą już teraz polecam.
Ocena ode mnie to 100/10🌟.


Katarzyna Kalicińska - "A miał być happy end" (tom 3)

"(...) W życiu Miki, odnoszącej sukcesy producentki telewizyjnej, nie ma nudy. Choć ona sama marzy o odrobinie świętego spokoju.
Eksmąż w kryzysie wieku średniego stale czegoś od niej chce, starszy syn przeżywa miłosne zawirowania, młodszy wchodzi w okres buntu nastolatka, a sama Mika staje się bohaterką portali plotkarskich. Uczuciowy galimatias, barwny świat show-biznesu i kłopoty pojawiające się jeden po drugim - życie Miki niepokojąco przypomina górską lawinę. A w samym środku tej burzy pojawia się on - czuły, troskliwy, słowny i, podobnie jak ona doświadczony przez los. Czy można pomylić się po raz trzeci?
Mika nie ma pojęcia. Ale przecież nie dowie się, jeśli nie spróbuje, a życie trzeba chwytać tu i teraz!"

Pierwszy tom bardzo mi się podobał. Drugi tom był bardzo słaby.
Natomiast trzeci tom to tragedia. W drugim tomie jeszcze mogłam zdzierzyć chulaszcze życie Miki - w tym tomie zaczęło mi się ulewać to wszystko.
W tym tomie Mika, a właściwie jej zachowanie określiłabym do zachowania nastolatki, np. jest problem i to dość poważny, którego dobrze by było rozwiązać już teraz. To co robi Mika? Jedzie na narty z przyjaciółkami i się bawi w najlepsze.
A no jeszcze jest jej drugi eks mąż, który nie odpuszcza Mice i skutecznie utrudnia życie.
Również na horyzoncie pojawia się przystojny Piotr, który non stop jest zakochany w Mice i chce z nią być (pomimo tego, że ma rodzinę w Australii!), oraz niejaki Jeremi. Typ, który również jedno małżeństwo ma już za sobą i, który zakręci się koło Miki.
Niestety przewidziałam zakończenie tego tomu wraz z pojawieniem się pewnego bohatera.
Książki niestety nie polecam i bardzo mi z tego powodu przykro 😢, ale nic nie poradzę. Czwartego tomu nie zamierzam czytać, bo znając życie będzie to samo.
Cieszę się, że 3 i 4 tomu nie kupiłam, ponieważ bym żałowała i udało mi się na szczęście wypożyczyć z biblioteki.
Ocena 1/10🌟.


Amy Noelle Parks - "Almost Kiss. Nie flirtuj ze mną na fizyce"

Będzie krótko o tej książce.
A mianowicie tej książce dałam DNF. Dlaczego? Dlatego, że ona od samego początku była po prostu nudna i nijaka. Fizyka i matematyka połączona z miłością trójki bohaterów była jak dla mnie zbyt płascy i sztuczna.
Ok, nie jestem targetem tej książki, ale jeśli do 134 strony książka mnie nie wciągnęła to czytając dalej na przymus jeszcze bardziej znienawidzę tę książkę, a co najważniejsze samych bohaterów.
Kolejnym powodem, którym ta książka mi się nie spodobała mógł być kac książkowy po poprzedniej książce, czyli "Kiedy kobiety były smokami" Kelly Barnhill.
Więc ja tej książki nie mogę polecić.
Jej premiera jest 1️⃣2️⃣.0️⃣4️⃣.2️⃣0️⃣2️⃣3️⃣, więc jeśli ktoś z Was będzie chciał po nią sięgnąć to wybór należy do Was.


Więc tak przedstawia się u mnie marzec. Nie ma jakiegoś szaleństwa, ale też nie mam się czego wstydzić. Kwiecień u mnie zapowiada się bardzo ciekawie, aż się boję co będzie się działo. Ode mnie to tyle.

Trzymajcie się.

Pa✋

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego i w jaki sposób gorąca czekolada przynosi nieszczęście? Recenzja książek Niny Haratischwili "Ósme życie (dla Brilki)" tom 1 i tom 2.

Podsumowanie czytelnicze lutego 2025r.

Młodzieżówka, która pod wieloma względami różni się od standardowej młodzieżówki. Recenzja książki "Między nami chaos" Samuela Millera.