Podsumowanie czytelnicze listopada 2023r.
Hejka!
To już 11 podsumowanie czytelnicze w tym roku. Listopad niestety nie był u mnie bogaty w kwestii przeczytanych książek. W listopadzie przeczytałam 3,5 książki.
Przyczyną takiego wyniku jest "wypalenie czytelnicze", które gdzieś pod koniec września a początkiem października zaczęło się ujawniać, i trwa ono do dziś.
Marie Lu "Legenda" (tom 1)
"Ona jest genialną agentką.
On jest genialnym przestępcą.
Tylko jedno z nich stanie się legendą.
Po serii katastrof naturalnych, wywołanych globalnym ociepleniem, Stany Zjednoczone przestają istnieć. Na ich gruzach powstają Kolonie oraz Republika – zajadli wrogowie, którzy zwalczają się wzajemnie.
W republikańskim Los Angeles mieszka June, która pochodzi z elity i ma przed sobą świetlaną przyszłość. Dla ojczyzny jest gotowa zrobić wszystko.
Day żyje w slumsach i każdego dnia walczy o przetrwanie. Poza tym sabotuje działania rządu Republiki, bo uważa go za dyktaturę.
Gdy podczas pełnienia służby zostaje zamordowany Metias, starszy brat June, dowody wskazują na Daya. Tylko jedna osoba jest na tyle zdeterminowana, by sprawdzić, czy nieuchwytny buntownik dokonał tego zabójstwa. Ale rząd już postanowił: pierwszą misją June jako agentki będzie pomszczenie śmierci brata..."
Od samego początku "Legenda" kojarzyła mi się bardzo z książką Lauren Oliver "Delirium" (jeśli ktoś z Was czytał "Delirium" to będzie wiedział, dlaczego mi się ta seria skojarzyła) oraz po części z "Igrzyskami Śmierci".
Jeśli ktoś z Was tak jak ja lubi książki, w których historia przedstawiona jest z dwóch perspektyw, to w "Legendzie" to znajdzie. Bo według mnie łatwo było wczuć się w historię, zobaczyć co zrobią w trudnej sytuacji (patrz: June, która dla Republiki była inteligentną, bezwzględną agentką, która za wszelką cenę chce dorwać zbira, a jednocześnie sojuszniczką dla Daya).
A jeśli już przeszliśmy płynnie do bohaterów, to jak w każdej dystopijnej powieści jest czarny charakter. W "Legendzie" też taki jest i od samego początku i była pewna, że to jest on.
Jeśli chodzi o fabułę, to pomimo 336 str. jest tyle akcji, dynamiki, że nie wiecie kiedy, a już jesteście na ostatniej stronie.
Również jak w każdej dystopii jest też wątek romantyczny, który według mnie może w ogóle go nie być, i też książka na tym by nie straciła.
On jest genialnym przestępcą.
Tylko jedno z nich stanie się legendą.
Po serii katastrof naturalnych, wywołanych globalnym ociepleniem, Stany Zjednoczone przestają istnieć. Na ich gruzach powstają Kolonie oraz Republika – zajadli wrogowie, którzy zwalczają się wzajemnie.
W republikańskim Los Angeles mieszka June, która pochodzi z elity i ma przed sobą świetlaną przyszłość. Dla ojczyzny jest gotowa zrobić wszystko.
Day żyje w slumsach i każdego dnia walczy o przetrwanie. Poza tym sabotuje działania rządu Republiki, bo uważa go za dyktaturę.
Gdy podczas pełnienia służby zostaje zamordowany Metias, starszy brat June, dowody wskazują na Daya. Tylko jedna osoba jest na tyle zdeterminowana, by sprawdzić, czy nieuchwytny buntownik dokonał tego zabójstwa. Ale rząd już postanowił: pierwszą misją June jako agentki będzie pomszczenie śmierci brata..."
Od samego początku "Legenda" kojarzyła mi się bardzo z książką Lauren Oliver "Delirium" (jeśli ktoś z Was czytał "Delirium" to będzie wiedział, dlaczego mi się ta seria skojarzyła) oraz po części z "Igrzyskami Śmierci".
Jeśli ktoś z Was tak jak ja lubi książki, w których historia przedstawiona jest z dwóch perspektyw, to w "Legendzie" to znajdzie. Bo według mnie łatwo było wczuć się w historię, zobaczyć co zrobią w trudnej sytuacji (patrz: June, która dla Republiki była inteligentną, bezwzględną agentką, która za wszelką cenę chce dorwać zbira, a jednocześnie sojuszniczką dla Daya).
A jeśli już przeszliśmy płynnie do bohaterów, to jak w każdej dystopijnej powieści jest czarny charakter. W "Legendzie" też taki jest i od samego początku i była pewna, że to jest on.
Jeśli chodzi o fabułę, to pomimo 336 str. jest tyle akcji, dynamiki, że nie wiecie kiedy, a już jesteście na ostatniej stronie.
Również jak w każdej dystopii jest też wątek romantyczny, który według mnie może w ogóle go nie być, i też książka na tym by nie straciła.
Ocena 8/10🌟.
Marie Lu "Geniusz" (tom 2)
"Ona stała się zdrajczynią.
On – bohaterem ludu.
Po dramatycznych wydarzeniach w Los Angeles Day i June uciekają do Las Vegas z nadzieją, że uzyskają pomoc od Patriotów – grupy buntowników pragnących obalić Republikę. Gdy umiera Elektor Primo, władzę obejmuje jego syn Anden, który chce wprowadzić własne porządki, nawet za cenę konfliktu wojska z rządem. June wierzy, że los Republiki dzięki nowemu przywódcy się odmieni, ale dla Daya pozostaje on wyłącznie twarzą systemu, który odebrał mu wszystko. (...)
Kto jest sprzymierzeńcem, a kto wrogiem? Czas stanąć po jednej ze stron."
Początek tej książki bardzo przypominał mi "Kosogłosa" z "Igrzysk Śmierci". Ale im dalej ją czytałam to miałam wrażenie, że czytam jakąś operę mydlaną, a nie fantastykę.
Bardzo się męczyłam z tym tomem, ale... nie tylko ja się męczyłam, bo również męczyła się autorka z jej napisaniem, i to mówi w posłowiu.
Plusem tego tomu, jak i poprzedniego jest kwestia polityczna. w tym tomie więcej dowiadujemy się na jakich zasadach stworzona jest Republika, co tak dokładnie stało się z "dawną" Ameryką? W 1 tomie dowiadujemy się szczątkowych informacji o tym świecie, priorytetem jest schwytanie Daya przez June - agentkę Republiki. W 2 tomie Day chce obalić Republikę z kilku ważnych przyczyn.
W "Geniuszu" jest ucieczka Daya i June, ale też dziecinne kłótnie, które według mnie całą fabułę nie popycha do przodu.
Strasznie w tym tomie wkurzała mnie June, była taka "kluchowata", chociaż w paru kwestiach miała rację, i ja jej biłam brawa. Jeśli chodzi o innych bohaterów to było w miarę ok. Ciekawą postacią, a zarazem intrygującą był Razor - mi osobiście on od początku nie pasował do Republiki, czułam, że on ma jakiś swój osobisty cel, lub ktoś mu coś obiecał.
Będę czytać kolejne dwa tomy, ponieważ po pierwsze chcę się dowiedzieć jak radzi sobie Anden, jako nowy Elektor przy boku - albo i nie - June. A po drugie chcę odhaczyć na swojej liście kolejną przeczytaną serię.
Ocena 5️⃣/1️⃣0️⃣🌟 przez melodramat jaki się odgrywał w tym tomie.
Po dramatycznych wydarzeniach w Los Angeles Day i June uciekają do Las Vegas z nadzieją, że uzyskają pomoc od Patriotów – grupy buntowników pragnących obalić Republikę. Gdy umiera Elektor Primo, władzę obejmuje jego syn Anden, który chce wprowadzić własne porządki, nawet za cenę konfliktu wojska z rządem. June wierzy, że los Republiki dzięki nowemu przywódcy się odmieni, ale dla Daya pozostaje on wyłącznie twarzą systemu, który odebrał mu wszystko. (...)
Kto jest sprzymierzeńcem, a kto wrogiem? Czas stanąć po jednej ze stron."
Początek tej książki bardzo przypominał mi "Kosogłosa" z "Igrzysk Śmierci". Ale im dalej ją czytałam to miałam wrażenie, że czytam jakąś operę mydlaną, a nie fantastykę.
Bardzo się męczyłam z tym tomem, ale... nie tylko ja się męczyłam, bo również męczyła się autorka z jej napisaniem, i to mówi w posłowiu.
Plusem tego tomu, jak i poprzedniego jest kwestia polityczna. w tym tomie więcej dowiadujemy się na jakich zasadach stworzona jest Republika, co tak dokładnie stało się z "dawną" Ameryką? W 1 tomie dowiadujemy się szczątkowych informacji o tym świecie, priorytetem jest schwytanie Daya przez June - agentkę Republiki. W 2 tomie Day chce obalić Republikę z kilku ważnych przyczyn.
W "Geniuszu" jest ucieczka Daya i June, ale też dziecinne kłótnie, które według mnie całą fabułę nie popycha do przodu.
Strasznie w tym tomie wkurzała mnie June, była taka "kluchowata", chociaż w paru kwestiach miała rację, i ja jej biłam brawa. Jeśli chodzi o innych bohaterów to było w miarę ok. Ciekawą postacią, a zarazem intrygującą był Razor - mi osobiście on od początku nie pasował do Republiki, czułam, że on ma jakiś swój osobisty cel, lub ktoś mu coś obiecał.
Będę czytać kolejne dwa tomy, ponieważ po pierwsze chcę się dowiedzieć jak radzi sobie Anden, jako nowy Elektor przy boku - albo i nie - June. A po drugie chcę odhaczyć na swojej liście kolejną przeczytaną serię.
Ocena 5️⃣/1️⃣0️⃣🌟 przez melodramat jaki się odgrywał w tym tomie.
Kamil Bałuk "Dawno temu w telewizji"
"Jakie triki podczas wywiadów w „Na każdy temat” stosował Mariusz Szczygieł, późniejszy zdobywca Nike? Co o telewizji sądził tata scenarzystki M jak miłość i Klanu, Ilony Łepkowskiej? Dlaczego Miodowe lata kręcono w teatrze? Ile „do fejmu” na pierwszym roku studiów dodawała praca w „Rowerze Błażeja”? O czym myślała Magda Mołek w studiu powodziowym we Wrocławiu? Co ukrywali kandydaci z „Randki w ciemno” i za jaką kwotę Jacek Kawalec zgodziłby się zagrać Kawalca?(...)
Pamiętacie ten dreszcz emocji towarzyszący wyciu syren w czołówce „997”? Intymne, czasem nie z tego świata, wieczorne rozmowy „Na każdy temat”? Orzeźwiający i świeży, kręcony przez młodzież „Rower Błażeja”? Miodowe lata, czyli legendarny polski sitcom, który popularnością przebił amerykański oryginał, a nagrane podczas kolejnych odcinków wybuchy śmiechu telewizja wykorzystuje do dzisiaj? Perypetie rodziny Mostowiaków, Świat według Kiepskich, „Randkę w ciemno”, „Piratów”, „Idola”…?"
Gdy ją skończyłam czytać już jakiś czas temu, to nie miałam ochoty jej recenzować. Ponieważ co mogę powiedzieć odkrywczego komuś kto w latach 90 ubiegłego wieku i początku 2000r. żył, i pamięta te programy i tych ludzi?
Dla mnie osobiście ta książka jest przeciętna. Chociaż muszę przyznać autorowi, że zrobił naprawdę duży research względem dotarcia do początków programów, które zostały w książce przedstawione i do ludzi.
Chcę w tym miejscu zaznaczyć, że nie słuchałam podcastu o tym samym tytule i nie mam zamiaru go słuchać.
Dużym plusem tej książki jest to, że jest w formie wywiadu, i czytelnik może wybrać, który wywiad chce przeczytać jako pierwszy, albo nie chce czytać danego wywiadu.
Książkę oceniam na 4/10🌟.
Niestety, nie posiadam egzemplarza finalnego (i raczej już go nie dostanę), więc pokazuję Wam egzemplarz recenzencki.
Gdy ją skończyłam czytać już jakiś czas temu, to nie miałam ochoty jej recenzować. Ponieważ co mogę powiedzieć odkrywczego komuś kto w latach 90 ubiegłego wieku i początku 2000r. żył, i pamięta te programy i tych ludzi?
Dla mnie osobiście ta książka jest przeciętna. Chociaż muszę przyznać autorowi, że zrobił naprawdę duży research względem dotarcia do początków programów, które zostały w książce przedstawione i do ludzi.
Chcę w tym miejscu zaznaczyć, że nie słuchałam podcastu o tym samym tytule i nie mam zamiaru go słuchać.
Dużym plusem tej książki jest to, że jest w formie wywiadu, i czytelnik może wybrać, który wywiad chce przeczytać jako pierwszy, albo nie chce czytać danego wywiadu.
Książkę oceniam na 4/10🌟.
Niestety, nie posiadam egzemplarza finalnego (i raczej już go nie dostanę), więc pokazuję Wam egzemplarz recenzencki.
Magdalena Kubasiewicz "Zaklęcie dla czarownika" (tom 4)
To jest ta książką, którą niestety nie dałam rady przeczytać w listopadzie. I którą najprawdopodobnie skończę w grudniu.
"Zaklęcie dla czarownika" nie jest złą książka, wręcz przeciwnie jest super książką, ale jak mówiłam na początku dopadło "wypalenie czytelnicze" i w listopadzie najmocniej dało o sobie znać. I niestety ta książka stała się ofiarą tego wypalenie.
Mam nadzieję, że w grudniu ją skończę.
Tak się u mnie przedstawia listopad. W grudniu nie liczę na cuda. Ale mam duże zamiary, np. skończyć "Zaklęcie dla czarownika" oraz 3 i 4 tom z serii "Legenda". Czy przeczytam chociaż jeszcze jedną książkę? Okaże się.
Trzymajcie się.
Pa✋

Gratuluję wyniku czytelniczego.
OdpowiedzUsuń